poniedziałek, 8 grudnia 2014

Chapter Twenty- Six

No to mamy kolejny rozdział. Będzie w nim całkiem inny zwrot wydarzeń... Niektórzy pewnie będą się cieszyć... Nie będę Was więcej zanudzać, więc życzę miłego czytania Miśki ;**** <3 ( następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, bo z moją weną coś jest nie tak... zaczyna coś szwankować xD)
* Greg POV *
Siedziałem już w swoim gabinecie w szpitalu. Myślałem o moim przyjacielu Zaynie. Strasznie było mi przykro z tego powodu, że stracił nie tylko swoją żonę, ale także nienarodzone dziecko. Tak Zayn zboczył z drogi, bo wstąpił do gangu, ale miał swoje powody. Nie można go oceniać, no i co najważniejsze, że za taki krok stracił rodzinę, którą kochał ponad wszystko. Bóg kazał zapłacić mu za wysoką cenę. No, ale my nic nie możemy na to poradzić. Z tych rozmyślań wyrwał mnie krzyk Ellie. Ellie pracuje przy trupach tak krótko mówiąc.
- Greg!!!
- Co jest Ellie?? Czemu tak krzyczysz??
- Nie chcę Cię straszyć ani martwić, ale znikł jeden z trupów. Boże brzmię jak psychicznie chora dziewczyna, ale na prawdę nie ma jednej osoby w kostnicy!!!!
- Ale co Ty bredzisz??!! Jak nie ma trupa?? Przecież nie mógł nigdzie pójść, bo nie żyje na litość boską!! 
- Wiem kurwa, ale chyba wiem co mi ginie w moim miejscu pracy!!! 
- Dobrze. Ok. Wierzę Ci. Ale jak to możliwe?? Przecież byś zauważyła!! Poza tym one są szczelnie zamknięte i nikt nie wyjdzie.
- Nie do końca. Miałam właśnie się tym trupem zająć, ale zachciało mi się siku i go tam zostawiłam, a jak wróciłam to już go nie było.
- Nie mogę w to uwierzyć. To jest przecież jakiś obłęd!! Wiesz przynajmniej kim był ten trup??
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że to kobieta. Więc wiem tyle co nic.
- Oki. Pomyślę co możemy w tej sprawie zrobić, ale jak na razie się niczym nie martw. Weź idź już do domu, bo jeszcze mi zawału dostaniesz jak ten trup biega po sali.- i zacząłem się śmiać, bo już to sobie wyobraziłem, jak Ellie sra w gacie z przerażenia.
- Hahaha bardzo śmieszne jełopie. Zobaczymy czy będzie Ci do śmiechu jak ten trup wejdzie do Twojego gabinetu!! Idę do domu. Miłej pracy życzę. A i oby tu wlazła i żebyś Ty się zesrał w gacie!!- i trzasnęła drzwiami. Co za kobieta. Tylko dwa pytania mi się nasuwają: Kim był ten nieboszczyk i co się z tym ciałem stało?? Trzeba się tego dowiedzieć, jak najszybciej, bo to jest na prawdę dziwne.
* Kate POV *
Ocknęłam się w środku nocy. Głowa mnie strasznie bolała, ale to było nic w porównaniu z moimi żebrami. Widocznie mocno jebłam w nie, jak mdlałam. Tylko zaraz zaraz. Co aj robię w łóżku, skoro byłam na ziemi w holu?? Co tu jest grane?? Nagle do mojej sypialni wchodzi Juan. Co on tu robi?? Moje oczy zrobiły się tak duże jak spodki, nie mogąc nic powiedzieć.
- To Ty coś zrobiłeś Lilce? Pytam się!! Co ej zrobiłeś?? Było z nią wszystko dobrze, a teraz nagle ona nie żyje!! Co jej robiłeś kanalio?? - rzuciłam się na niego z pięściami. Nie wiedziałam co robić. To za bardzo mnie przerastało. 
- Uspokój się do jasnej cholery!! Nic jej nie zrobiłem okej?? Ale jak  nie żyje to może i lepiej, bo jakbym musiał ją dostarczyć to by pewnie skończyła jeszcze gorzej. Przynajmniej nie będzie cierpieć, a ja nie będę miał jej na sumieniu.
- Czy Ty siebie słyszysz kretynie??!! Czy Ty wiesz co TY mówisz?!? Ty jesteś chory!! Jak ja mogłam za Ciebie wyjść za mąż, to ja tego chyba nigdy nie pojmę. Wyczułam Cię na początku, ale udało Ci się mnie omamić, ale już nie będę taka głupia, mimo tego, że dalej Cię kocham. Muszę zabić tę miłość do Ciebie, bo inaczej źle się to skończy. 
- Hahah mnie się nie d anie kochać moja Kati. I mogę Ci to zaraz udowodnić.- nagle zaczął się do mnie przybliżać, a ja nie wiedziałam nagle co zrobić. Pragnęłam go jak nikogo innego na świecie, ale też nienawidziłam go całym sercem. I co ja mam w tym wypadku zrobić?? Ma wygrać rozum czy serce?? Bo ja na razie serce wygrywa, a mnie się to jak  najbardziej nie podoba. 
* Zayn POV *
Dalej sądzę, że za dużo wypiłem, bo to nie może być prawda. Lilka tu jest??!! Przecież to jest jakiś obłęd. To niemożliwe. Toć ona nie żyje!! A teraz co?? Stoi tu przede mną. Nie ja mam coś porobione z głową. Kurwa ziomuś nie wiem co Ty tajken, ale jesteś bardzo mocno psychiczny!!
 Bardzo dziękuję. Nie ma to jak moja podświadomość. Tylko kurcze nic nie brałem, tylko się najebałem. A to jest widoczna różnica. 
- Co Ty tu robisz?? Jak Ty się tu znalazłaś??? Boże ja śnie, albo coś ze mną bez kitu nie tak. 
- Nie nic Ci nie jest. Ja żyję kochanie. Żyję!! Nie wiem jak to się stało, ale żyję i już zawsze będę z Tobą jeżeli tylko będziesz tego chciał. Będę z Tobą już na zawsze. Tylko wstań i mnie przytul, bo ja na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Nic nie wiem i chcę się tylko upewnić, że do Ciebie wróciłam, bo bardzo tego pragnęłam.- po tych słowach rzuciłem się na nią. Zamknąłem ją w moich ramionach i pocałowałem ją tak mocno, że aż zabrakło nam tchu. Boże tak bardzo ją kocham, że już więcej nie pozwolę jej skrzywdzić. Będę ją chronił do końca swoich dni. Nawet przed sobą jeżeli będzie to konieczne. 

czwartek, 4 grudnia 2014

Chapter Twenty-Five

*************************************************************************************************************************
Hej.. Przyszłam z kolejnym rozdziałem... Ale to co z tego wyszło to wolę nie komentować... W cholerę jasną... Nie wiem co się stało, ale nie jestem z tego zadowolona... Nie tak miał wyglądać ten rozdział, ale już nie chce mi się go zmieniać, bo w końcu nic nie dodam, a już i tak długo czekaliście na niego... Następnym razem się postaram i będzie o niebo lepszy.... to zapraszam do czytania i jeszcze raz przepraszam za taki długi okres nieobecności.... Ale jak widzicie już jestem :* <3
*************************************************************************************************************************
* Zayn POV *
Nie chciałem wychodzić z tego pierdolonego pokoju bez mojej Lilki. Zwłaszcza, że Greg mi powiedział, że była w ciąży. Nie dość, że straciłem moją ukochaną, to jeszcze moje dziecko, które tak bardzo pragnąłem z nią mieć. Greg oczywiście wygonił mnie z pokoju, a teraz siedzę w gabinecie i chleje. To jest teraz dla mnie jedyne wyjście, żeby chociaż przez chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Nie myśleć o tym, co się tak na prawdę stało. Że Bóg teraz się na mnie mści i zabrał do siebie mój najdroższy skarb, szczerze mówiąc dwa skarby. Tak o w jednej chwili straciłem cały sens mojego gównianego życia, które przy Lilce było coś warte. Straciłem ją bezpowrotnie wraz z małą istotką, która była cząstką mnie i mojej Lilki. Kurwa!! To tak bardzo boli. Miałem w planie się z nią ożenić po to, aby zemścić się na niej, za to, że zabiła mi mojego przyjaciela. a co z tego wyszło?? To, że zakochałem się w niej po uszy, a kiedy mi uciekła z naszego wesela, to coś się we mnie zagotowało i zdałem sobie sprawę z tego, że kocham ja nad życie i właśnie wtedy pozwoliłem jej odejść, że jej nie zatrzymałem, że nie dałem jej powodu do tego, że coś do niej czuję, a nie tylko chęć zemsty. Powinienem jej pokazać, że znaczy dla mnie wiele i nie potrafię się na niej wyżyć, mścić lub Bóg wie, co jeszcze jej zrobić. Powinna się czuć przy mnie kochana, doceniona. A teraz wszystko poszło w pizdu. Jestem skończonym kretynem, który od dziecka zawsze wszystko źle robił. Zawiadomiłem oczywiście Kate i nie mam pojęcia, co się stało, bo usłyszałem szloch i jakby jej telefon się roztrzaskał o podłogę. Nic już więcej z jej strony nie słyszałem. Wpatrzony w ścianę na przeciwko, rzuciłem tumblerem z whisky żeby jakoś się wyżyć. Ale tak jak myślałem, nic to nie dało. Czułem się tak samo jak wcześniej albo i jeszcze gorzej. Wstałem z miejsca i podszedłem do tej ściany, ale z dala od szkła i mokrego miejsca. Zsunąłem się po niej w dół i zacząłem ryczeć, jak  małe dziecko. Bóg wszystko mi odebrał. Odebrał moje życie i cały sens życia. Już nie mam po, co żyć. Nie wiem, ile tak siedziałem. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi.
- Greg... Wyjdź stąd!! Chcę zostać sam. Zrozum to proszę!!
- No ok. Ale, o ile wiem nie nazywam się Greg. 
- Co Ty tu robisz??!!- skąd ona się tu wzięła??! Rany boskie!! To jakiś pierdolony żart, bo dla mnie on wcale nie jest smieszny. Nic, a nic kurwa. 
* Kate POV *
Robiłam porządki w domu, bo miałam złe przeczucia i musiałam się czymś zająć. Nie minęło pół godziny, kiedy to zadzwoniła moja komórka. Szybko do niej podbiegłam, bo leżała na komodzie i nie patrząc na to, kto dzwoni odebrałam bez zastanowienia.
- Halo?
- Kate? Tu Zayn. Mam dla Ciebie niezbyt dobra wiadomość, a wręcz bardzo złą.-  bez chwili zastanowienia wypaliłam.
- Co z Juanem?!! Nic mu nie zrobiliście prawda?? Może jest draniem, ale pamiętaj, że dalej go kocham i nie chcę żeby coś mu się stało. Słyszysz?? Zayn powiedz to!! Ja wiem, że namieszał, ale nie zasłużył na takie traktowanie. To...
- Kate!! Uspokój się i mnie wysłuchaj. Tu nie chodzi o Juan'a. Jeszcze go nie znaleźliśmy. Nie wiem jeszcze, gdzie on może być, gdzie się ukrył. Nic nie wiem na jego temat, ale niedługo pewnie się dowiem.
- To o co chodzi??
- O Lilę. Ona...- Zaynowi załamał się głos tak jakby miał się zaraz popłakać. Zaczynałam się martwić nie na żarty.
- No wyduś to z siebie Zayn..! Co z nią?? Pogorszyło się jej?? Ale będzie dobrze tak??- Cała się trzęsłam z nerwów. Ręce mi się pociły i czułam, że usłyszę najgorszą wiadomość swojego życia. Aż mi się słabo robiło.
-Nie Kate... Ona... Lilka nie żyje.- co?? Nie.. To jest jakiś obłęd. To jest niemożliwe. To nie może być prawda.
- Co?? Wiesz co?? Nie robi się tak głupich żartów Zayn!!Przestań się wygłupiać i powiedz, że tylko żartujesz, a Lilka żyje.. Powiedz mi to!!- nie mogłam wytrzymać. Ręce zaczęły mi się trząść. Za dużo emocji teraz we mnie siedzi. Miałam tylko nadzieję, że zaraz usłyszę od Zayn'a " Tak to żart... Przepraszam, że taki głupi, ale nie mogłem się powstrzymać!!" Ale się przeliczyłam.
- Nie... Nie żartuję, a bardzo bym chciał żeby to był żart. Żeby ktoś mi wykręcił tak głupi żart, bo przynajmniej Lilcia by żyła. Ale nikt mi go nie wykręcił. Ona umarła przy mnie. Słyszysz?! Przy mnie!!- zaczęłam płakać, a telefon wypadł mi z rąk i roztrzaskał się o podłogę. Moja Lili? Nie żyje?? Nawet się z nią nie pożegnałam. Boże!! Dlaczego mi ja odebrałeś?? Hmmm?? Dlaczego?? Nagle zrobiło mi się słabo. Pamiętam tylko czerń przed oczami i nic już więcej nie pamiętam. Zapewne zemdlałam, bo widziałam tylko ciemność, pustkę, taką jaką mam teraz w sercu. Straciłam nie tylko znajomą, koleżankę, przyjaciółkę. Straciłam siostrę, o której zawsze marzyłam. A teraz mi ja tak po prostu odebrano, której już mi nie zwrócą z powrotem żebym mogła jej powiedzieć jak bardzo ją kocham i traktuję ją jak własną siostrę. Czułam z nią nie oderwaną więź. Z nikim takiej więzi nie miałam. A teraz ją oderwano tak po prostu.

czwartek, 27 listopada 2014

Chapter Twenty-Four

*******************************************************************************************************************
Hej, hej, hej.... Jednak natchnęło mnie na ten rozdział i pojawił się szybciej... pewnie mnie zabijecie za fabułę tego rozdziału, ale co tam... raz się żyję, ale to nie koniec tego opowiadania... jeszcze mam parę asów do wyciągnięcia...!!! To smutnego czytania moi Kochani ;** 
*******************************************************************************************************************
" Nauka życia od nowa po utracie ważnej osoby, to jedna z najtrudniejszych jego nauk..."
" Niektórym śmierć bliskiej osoby, odbiera całkowicie chęć do dalszego życia w pojedynkę..."
* Zayn POV * 
Już mija drugi dzień, od kiedy Lili została ranna od jednego z moich ludzi. No, ale skąd miał wiedzieć, że to ktoś dla mnie ważny. Chodziłem w tą i we w tą, nie wiedząc co robić. Zleciłem Liamowi i Naillowi, aby znaleźli Juan'a i go do mnie przyprowadzili. Kiedy dotarli do jego mieszkania, Kate powiedziała, że się wyniósł i ją zostawił. Byłem wściekły, nawet teraz złość się we mnie wzbierała. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  
A co z moją Lilką?? Bez zmian. Ja już nie wiem co mam zrobić. Martwię się o nią, jak cholera. A Greg ciągle przy niej siedzi, czuwa nad nią. Z jednej strony to zrozumiałe, bo w końcu jest jej lekarzem, ale z drugiej strony to wkurwiające, że on siedzi cały czas z nią, a mi nawet nie pozwala wejść na pięć minut. Zero informacji na jej temat. Kurwa!!!! To mnie dobija. Po kilku minutach wychodzi Greg, z nieciekawą miną. Co jest kurwa??!! 
- Zayn musimy porozmawiać o zdrowiu Lili....
* Lilianna POV *
Przebudziłam się, ale z wielkim trudem. Czułam się fatalnie. Wszystko mnie bolało, a zwłaszcza te jebane ramię. Coś potwornego. Czułam się tak jakby ktoś odebrał mi resztkę życia. Jeżeli tak się czuje osoba, która umiera, to ja chyba też. Nikomu nie życzę czegoś takiego. Ale jeszcze przed śmiercią chcę zobaczyć Zayn'a. Chcę mu powiedzieć o wszystkim. Wyznać mu wszystkie uczucia, jakie czuję do niego. Chcę żeby to wiedział. Jestem mu to winna. Wtedy będę spokojna tam, gdzie moją biedną duszę zabiorą. Słyszałam jakieś głosy za drzwiami. Jeden rozpoznałam. Był to oczywiście głos Zayn'a, ale ten drugi pierwszy raz w życiu słyszę. 
-Ale to niemożliwe Greg. Powiedz, że to nie prawda. 
- Zayn przykro mi, ale nic nie mogę zrobić. Wszystko w rękach Boga. W tym momencie możesz liczyć tylko na cud. Nic więcej nie mogę ani powiedzieć, ani zrobić. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, to co było możliwe z mojej strony, ale więcej nie jestem w stanie. Jestem tylko lekarzem. Ja pomagam w odzyskaniu życia, ale nie mam takiej sił,y aby ją przywrócić, jeżeli się już nie da.
I tyle. Rozmowa skończona. Jednak domyśliłam się, że to na mój temat rozmawiali. Tak jak przeczuwałam. To są moje ostatnie chwile na tej ziemi. Chociaż pragnę żyć dla Zayn'a, dla rodziny, dla tych, których bardzo kocham, nic w tej sprawie nie mogę zrobić. Jestem w tym momencie bezsilna. Tak jak powiedział ten Greg. Wszystko w rękach Boga albo na jakiś nadarzający się cud, który mógłby mnie uratować. A pomyśleć, że tylko dostałam w ramię. Ale jeżeli ma ktoś umrzeć, to nawet mała rana zamieni się w śmiercionośną ranę, która sprowadzi nas do grobu. Mój zegar właśnie niedługo się zatrzyma. Nie będzie mnie. Nie będzie mojego ciała. Ale wierzę, że zapamiętają mnie taka jaka byłam wcześniej. Pomimo cierpień, zawsze byłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Zawsze starałam się pomagać innym. Kochałam wszystkich dookoła, chociaż czasami siebie nienawidziłam. Mam nadzieję, że żyłam tak, aby każdemu było smutno, że odeszłam. Jeszcze teraz pomimo tego, że jestem jedną nogą w grobie, poszłabym na imprezę. Na prawdę to kochałam. Nie tylko się najebać w trzy dupy, ale to, że zawsze poznawałam wartościowe osoby, mogłam się wyszaleć na całego. Mogłam tańczyć, śmiać się, flirtować z każdym i dobrze się przy tym bawić, zwłaszcza, że miałam męża. Na prawdę fajnie się wtedy czułam. Cieszyłam się, że jeszcze komuś się podobam. Czułam się, wtedy jakoś tak staro, bo miałam już męża. Zawsze ściągałam obrączkę i pierścionek zaręczynowy, żeby nie było obciachu. Nie chciałam się demaskować, bo wtedy by pewnie pouciekali, a tego nie chciałam. No, ale tylko na flircie się skończyło. Z moich rozmyślań o błogiej imprezie wyrwał mnie głos tego Greg'a. 
- Hej Liliano widzę, że się obudziłaś. Mam na imię Greg i jestem Twoim lekarzem, który się Tobą zajmuje. Przysłał mnie Zayn. Powiedz mi jak się czujesz?? Wiem, że to głupie pytanie, ale chcę wiedzieć... Bo wiem, że nie najlepiej... ale chcę wiedzieć dokładniej,
- Dobrze, że to dodałeś Greg, bo już chciałam się ochrzanić, że pytasz się mnie o moje samopoczucie, jak dobrze wiesz, że czuję się chujowo. Ale już Ci odpowiadam. Po prostu, wiem że mój zegar wybija ostatnie minuty mojego życia. Nie pytaj mnie skąd ja to wiem, bo nie wiem, ale czuję to w sobie. Takie rzeczy się przeczuwa. 
- Tak myślałem. Ale chciałem się jeszcze upewnić. Zayn już o tym wie. Nie był zadowolony. Widzę, że pierwszy raz zależy mu na kobiecie. Na prawdę się w Tobie zakochał. I jak odejdziesz będzie cierpiał. 
- Czy bym mogła go zobaczyć zanim umrę?? Proszę to dla mnie ważne, a teraz się dla mnie nic nie liczy tylko rozmowa z moim mężem. 
- Tak oczywiście, że możesz go widzieć. Ale wiedz tylko to, że na prawdę starałem się Ciebie przytrzymać przy życiu, ale nie potrafiłem. Za dużo krwi straciłaś. 
- Rozumiem Greg. Jestem Ci wdzięczna za to, co do tej pory robiłeś. I się na prawdę nie gniewam. Cieszę się, że to Ty się mną opiekowałeś. Zayn powinien być z Ciebie dumny, że radziłeś sobie jak prawdziwy doktor. Dziękuję Ci za wszystko. 
- Cieszę się, że tak myślisz, ale źle się z tym czuję, że nie mogłem więcej. Ale to chyba każdy lekarz się tak czuje, jeżeli nie może uratować swojego pacjenta. 
- Tak... myślę, że masz rację. A teraz możesz zawołać do mnie Zayn'a, bo wiem, że mam mało czasu. 
- Tak oczywiście. Poczekaj chwileczkę. 
I czekałam, aż za drzwi nie wyłoniła się czarna czupryna, która po chwili patrzyła na mnie ze łzami w oczach i wielkim smutkiem wypisanym na jego nieskazitelnie idealnej twarzy. Jak ja pragnę go pocałować. Kochać się z nim i dać mu piękne dzieci. Cóż! Szkoda, że to tylko mogą być marzenia, które prysną wraz ze mną. 
- Moje kochanie. Nie zostawiaj mnie... Nie możesz odejść!!! 
- Zayn proszę. Nie utrudniaj mi tego- zaczęłam płakać. Nie mogłam patrzeć na takiego Zayn'a. Ból w moim sercu był nie wyobrażalny. Wszystko we mnie krwawiło, na  jego widok. 
- Kurwa mać!!!!! Ja Ci utrudniam??!!! Ja??!! To nie ja umieram!!!- teraz płakałam jak najęta. Dlaczego on taki jest?? Przecież to nie moja wina.
- Bo to kurwa nie moja wina. Po pierwsze to wina tego całego Liam'a!!! Po drugie Twoja, bo wolałeś mnie zgwałcić niż się zainteresować moją pierdoloną raną!!!- nie chciałam tego powiedzieć, ale w złości człowiek nie panuje nad emocjami. Nie to miałam mu powiedzieć.
- Przepraszam.- o.O WTF?? On mnie właśnie przeprosił?? Zayn Malik z gangu mnie przeprosił?? Nie wierzę, ja umarłam czy nie??
- To ja przepraszam wcale tak nie myślę. Ty nie jesteś niczemu winny. Liam możliwe, że tak, ale to moja wina. Po chuja ja Cię wtedy śledziłam?? Doigrałam się. Teraz bym mogła być szczęśliwa, a nie czekać aż umrę, bo wiesz, że umieram prawda??
- Tak wiem, ale nawet mi o tym nie wspominaj.
- Ale teraz proszę mi nie przerywaj. Chcę Ci powiedzieć wszystko przed śmiercią, bo czuję, że jestem Ci to winna.- poczułam jak Zayn mocniej ścisnął moją dłoń, kiedy powiedziałam przed śmiercią. Boże jak mnie to boli, że muszę go opuścić. 
- Wiedz, że jeśli ja umrę, masz mi obiecać znaleźć podobną dziewczynę do mnie, ale bez takiego charakteru, bo to może się źle skończyć, ale taką, która będzie Cię kochać bezgranicznie. Będzie Cię kochać takim jakim jesteś i nie będzie chciała Cię zmieniać, że zaakceptuje to, że jesteś w gangu i lubisz to robić. Bynajmniej mi się tak zdaje, ponieważ nie odszedłeś od tego. Znajdziesz sobie taką, która nie będzie uciekać Ci z wesela na trzy lata, bo nie zasłużyłeś sobie na to. Starałeś się, żeby to wyglądało jak należy. I muszę Ci powiedzieć...- i już czułam, że coś jest nie tak... tak jakbym już miała odejść, więc musiałam się pospieszyć...- że w głębi serca czułam się na prawdę wyjątkowo. Chociaż raz czułam się doceniana, kochana. Za to właśnie, że zorganizowałeś sam tak piękny wystrój kościoła, wesela. Że wybrałeś dla mnie przepiękną sukienkę, buty. Nie każdy tak potrafi. Jesteś wyjątkowy. Nie przeszkadzało mi to, że byłeś agresywny w stosunku do mnie. Nawet mnie się to podobało. Przynajmniej nie było nudno, zwłaszcza jeśli dołączył się do tego mój piękny charakterek. I mimo, że tak Cię potraktowałam- kochałam Cię. Tak pewnie trudno Ci w to uwierzyć, ale tak pokochałam Cię i to bardzo. Po prostu żałuję, że uciekłam od Ciebie. Może to wszystko potoczyło by się inaczej. Może teraz byśmy byli szczęśliwi?? Tego nie wiem, bo może byśmy cierpieli jeszcze bardziej, bo bym urodziła Ci dzieci i nie mogłabym się z nimi rozstać?? Na.. Na prawdę Cię kochałam, kocham i kochać będę nawet po... po śmierci. Mam nadzieję, że też będziesz mnie miał w swoim ser...sercu i nigdy o mnie nie zapomnisz... Ale obiec...cc..caj mi, że ułożysz sobie ży..cie z kobietą, która da Ci praw... wdziwe szczęście... Obbbb... iecaj mi to proszę...- łzy mi leciały ciurkiem po twarzy. Widziałam tylko zapłakaną twarz Malika. Boże to jest taki ból, który nie można opisać. Widząc miłość Twojego życia w takim stanie. 
- Nie mogę Ci tego obiecać, bo jesteś moją jedyną kobietą, miłością i żoną. I tylko Ty mogłabyś być matką moich dzieci. Nie chcę żadnej innej słyszysz?? Nie chcę i nie mogę Ci tego obiecać... Nie zmuszaj mnie do tego... A Ty nie odejdziesz ode mnie,... Nie możesz słyszysz??!! Nie możesz mnie zostawić!!! 
- Ja Zayn odd.. chodzę. Dobrze... Nie będę Cię zmuszać do tej obietnicy, ale obiecaj chociaż, że się postarasz. 
- Dobrze.. To Ci mogę obiecać. Postaram się znaleźć podobną dziewczynę do Ciebie. Ale wiem, że jej nie znajdę. A Ty nie odejdziesz ode mnie!!! Lili proszę....!!!
- Pocałuj mnie ostatni raz. Chcę.. T..To jeszcze raz po...poczuć...- i wtedy mnie pocałował namiętnie i z wielką pasją. I z proszeniem. Wiedziałam, że tym pocałunkiem chce mi dać do zrozumienia, że nie chcę abym go zostawiała tutaj samego, bo za bardzo mnie kocha. Tylko ja nic nie mogę zrobić. Kompletnie nic. Mój zegar właśnie przestał odliczać dni, godziny, minuty i sekundy.... W końcu się zatrzymał....
* Zayn POV *
Całowałem ją coraz bardziej żarliwie. Nie chciałem jej stracić ona nie mogła ode mnie odejść. Chciałem dać jej tyle miłości. Chciałem ofiarować jej jakoś moje życie przez ten cholerny pocałunek, chociaż wiedziałem, że to na marne, bo tak się nie da zrobić. I nagle usłyszałem pikanie tej cholernej maszyny i Lilka przestała mnie całować. To koniec.... Usłyszałem ciche KOCHAM CIĘ na sam koniec...
- Lilka!!! Lilka do jasnej cholery!!! Nie żartuj sobie ze mnie!!! Lilka moje kochanie!!! To nie jest śmieszne!!! Greg!!!! Greg!!!! Kurwa!!! Kochanie moje otwórz swoje śliczne oczka!! Mój Aniele!!! Lila!!! 
 Do sali wbiegł Greg. Zaczął pobudzać jej serce. Robił to chyba przez dobre pół godziny, ale to nic nie dało. Jej życie się skończył wraz z moim...
 " Strata bliskiej nam osoby- I dopiero wtedy sobie uświadamiamy, ile ta osoba dla nas znaczyła..."
" Płacz nie oznacza, że przestajesz być mężczyzną- no chyba, że rozmazał Ci się tusz..."

poniedziałek, 24 listopada 2014

Chapter Twenty-Three

*******************************************************************************************************************
Hej.. Przyszłam z kolejnym krótkim rozdziałem... Dzisiaj źle się czuję, bo nie mogę ruszać się z łóżka, bo cholernie boli mnie w kręgosłupie... Dlatego ten rozdział jest jaki jest... Z góry przepraszam za błędy, ale chciałam dodać rozdział, bo Wam obiecałam, a ja zawsze dotrzymuję słowa... Następny nie wiem, kiedy będzie bo siedzenie sprawia mi wiele bólu, więc dodam, kiedy będę czuła się o wiele lepiej... To miłego czytania i do zobaczenia mam nadzieję, że za niedługo ;** <3
**************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
Greg przyjechał szybciej niż mi się zdawało. A ja dalej siedziałem przy boku Lili, nie opuszczając jej nawet na krok. Powinienem szybciej zadzwonić do lekarza żeby nią się zaopiekował, a ja miałem na to wyrąbane. A może nie do końca?? Przecież jednak się o nią martwiłem, ale myślałem, że to nic takiego poważnego. Jak to pozory mylą. A ja jestem skończonym kretynem. 
- Przybyłem jak najszybciej Zayn.- szybo podszedł do mnie Greg.
- Dzięki. Jestem Ci wdzięczny. Proszę uratuj ją. Jak ona umrze to...
- Uspokój się Zayn. Weź ją na ręce i zaprowadź do jakiegokolwiek pokoju, a tam się nią zajmę.- i tak też zrobiłem. Wziąłem ją na ramiona i chyba biegiem ją zaniosłem do mojego pokoju. Położyłem ją na moim łóżku, a Greg szedł za mną i od razu się nią zajął. Mi kazał wyjść, bo jak ktoś jest obok to on nie umie się skoncentrować. Tak też zrobiłem. Zrobię wszystko żeby Lili wyzdrowiała. 
Czekałem chyba z dwie godziny i już chciałem tam wejść, ale w tym samym momencie wyszedł Greg.
- I co z nią??
- Zayn...
* Kate POV *
Dawno nie widziałam się z Lili. Ciekawe co u niej. Ostatnio miałam zły sen o niej i trochę się martwię, zwłaszcza, że nie odbiera ode mnie telefonu. Przecież to jest jakiś koszmar. Na prawdę zaczynam się niepokoić. Ona zawsze odbierała. Schodząc ze schodów usłyszałam jak mój mąż Juan rozmawia przez telefon. Przystanęłam na chwilę na dźwięk imienia mojej przyjaciółki.
- Lilka?? No dobra.. Ale co ja z tego będę miał?? Aha no oki.. No możesz na mnie liczyć... Wiesz o tym dobrze.. Tak!!! Łatwo ją do Ciebie dostarczę, bo ona mi je z ręki... Tak jestem pewny kurwa!! Ile będziesz mnie jeszcze o to pytał?? No oki.. Tak wiem gdzie... To jesteśmy umówieni i na określony czas... No to nara stary..- i się chyba rozłączył, bo już nic nie słyszałam. Ale o co chodzi z Lilią i co miał na myśli, że ją dostarczy jak jakąś nic nie wartą paczkę i do tego, że je mu z ręki??!! O co tu do jasnej cholery chodzi?? I jak mam się tego dowiedzieć?? Jak się zapytam go bez ogródek może nie być wesoło. A druga rzecz... Z kim on do cholery gadał?? Boże za kogo ja wyszłam za mąż...Chyba miałam wtedy przeczucia od kiedy trafiłam do domu Lilianny. Od początku mi nie pasował!!! Ale nawet nie wiem jak mnie otumanił... Boże czyżbym była aż taką kretynką?? Muszę się tego jak najszybciej dowiedzieć. Zanim będzie za późno i coś może się stać mojej kochanej Lilce. O ile już jej się coś nie stało. Muszę zadzwonić do Zayn'a on będzie na pewno coś wiedział. Dobrze, że kiedyś poprosiłam Lilkę o jego numer. 
* Juan POV *
Byłem w kuchni, kiedy to zadzwoniła moja komórka.
- Juan!! 
- Hej. Wiesz kto mówi?? 
- No, a jak!!! O co chodzi??
- Mam sprawę. Potrzebna mi jest Lilianna Lima. 
- Lilka?? A co ja mam z nią wspólnego??
- Masz mi ją przyprowadzić!!
- No dobra. Ale co ja z tego będę miał??
- Milion funtów.
- Aha no oki... 
- Czyli załatwione?
- No możesz na mnie liczyć.
- Ale na pewno ją przyprowadzisz??
- Tak... dobrze wiesz...
- No, ale jak Ci się nie uda i mi ją nie przyprowadzisz?
- Tak!!! Łatwo ją do Ciebie dostarczę, bo ona mi je z ręki... 
- Ale jesteś tego pewny?
- Tak jestem pewny kurwa!! Ile będziesz mnie jeszcze o to pytał??- no już traciłem resztkę cierpliwości!!! Co za pojebaniec!!!
- No dobra. Wierzę Ci. Ale mamy się spotkać za dwa tygodnie i wiesz w jakim miejscu??
- no oki.. Tak wiem gdzie.  To jesteśmy umówieni na określony czas...
- Dokładnie. To na razie. 
- To nara stary.- i się rozłączył. To moja przyjaciółka, ale muszę zdobyć pieniądze. Dla mnie to piorytet i nieważne jak je zarobię. Ważne, że będą. Nawet jeśli miałbym poświęcić życie Lili. Muszę się wziąć do pracy.
* Zayn POV *
To co mi powiedział Greg to było coś, co się tego spodziewałem. Boże!!!! Kurwa!!! Nagle zadzwoniła moja komórka. Nie chciałem odbierać, bo nic nie ma ważniejszego, ale jak zobaczyłem, że dzwoni przyjaciółka Lili musiałem odebrać.
- Halo??
- Zayn?? Martwię się z dwóch powodów.. Lili nie odbiera telefonu, a po drugie mój mąż coś knuje, ale nie wiem co. Strasznie się boję, że coś mogą zrobić mojej Lilce.
- Lilka miała mały wypadek i jestem teraz z nią i się nie przejmuj. Jest pod dobrą opieką.- bo co ja miałem jej powiedzieć?? Ale jak mi powiedziała, że Juan coś kombinuje w sprawie mojej żony wkurwiłem się nie na żarty.- A ta druga sprawa o co chodzi??
- Nie wiem dokładne, bo słyszałam urywki rozmowy. Ale mówił coś o Lilce, że na pewno mu ją dostarczy. Nie chcę z nim o tym rozmawiać, bo boje się jak na to zareaguje jeśli dowie się, że wiem i, że podsłuchiwałam. Dlatego zadzwoniłam do Ciebie.
- I dobrze zrobiłaś. Zaraz się tym zajmę. Jak będziesz jeszcze coś wiedziała, to dzwoń do mnie jak najszybciej. Ja też będę dzwonić. 
- No oki. I dawaj mi znać, co z Lili, bo na prawdę jest ona dla mnie jak siostra i się martwię.
- Wiem Kate i oczywiście będziesz ze mną na bieżąco.
- No to dobrze. Dziękuję za wszystko. Jakby co to dzwoń do mnie o każdej możliwej porze. Możesz na mnie liczyć w każdej sprawie. 
- Dobrze Kate dziękuję Tobie również. To do usłyszenia.- i się rozłączyłem. Mało mamy z Lilą kłopotów?? A Juan'a zabiję za każde spiski i za to, że trzy lata temu nastawił Lilkę przeciwko mnie, że mi ją ukradł i, że nagadał o mnie same nie prawdziwe historię i takie głupoty na mój temat. Szykuj się Juan na piękne udekorowanie mordy. Będziesz wyglądał co najmniej urodziwie. Muszę zadzwonić do Liam'a. Jemu też pokrzyżował plany i na pewno się na tą wieść ucieszy.
- Halo?? 
- Liam!!! Mamy zajebiście interesującą misję...
- Wchodzę w to... Brakowało mi takich akcji...
- Jutro o 22 się spotykamy pod moim domem i jedziemy do Juan'a
- Do tego chuja??!!! A miłą chęcią obiję mu mordę.
- I właśnie o to mi chodzi.
- A co dokładniej zrobił??
- To opowiem Ci nie przez telefon. Jutro Ci opowiem.
- Oki to do jutra Zayn.
- Do jutra Liam.
Zabawę czas zacząć mój drogi przyjacielu!!!!!

czwartek, 20 listopada 2014

Chapter Twenty-Two

*******************************************************************************************************************
Hejka ;*** Napisałam rozdział tak na szybko, dla tych którzy nie mogli się doczekać!!! Jest on meeeeeeeeeeeega krótki, no ale jest.... Jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba,a kolejny dodam w ciągu dwóch dni... To buźka i życzę Wam udanego weekendu ;*** <3<3
P.S. za wszelkie błędy w opowiadaniu PRZEPRASZAM!!! ;*
*******************************************************************************************************************
Przycisnął mnie swoim cielskiem do materaca, nie mogąc się ruszyć. Co do jasnej???!! Próbowałam go kopnąć w krocze, ale bezskutecznie, bo wepchnął mi się między uda i nawet jakbym bardzo chciała to nie da rady go walnąć. Dosłownie w ni chuja!!!! Zaczął mnie całować, a ja już czułam, że całą mnie rozpala. Przecież to jasne!!! To, co wtedy mu powiedziałam to była zwykła ściema, ale musiałam go jakoś wkurwić. Czułam, że słabnę, bo coraz więcej krwi mi wypływa. Dziwne, że jeszcze się nie wykrwawiłam. Zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej i niżej i niżej, aż w końcu dotarł do mojej kobiecości. Ściągnął ze mnie spodnie dresowe i majtki i zaczął swoją zabawę. Robił to trochę czasu, a ja czułam, że zaraz dojdę. Wiłam się pod nim, a on to zauważając, włożył mi z powrotem majtki i dresy, a ja leżałam skołowana... WTF??!! o.O 
- Co Ty robisz?!?!  Nie możesz mnie tak zostawić!!!
- Mogę, ponieważ prawdziwy mężczyzna nie gwałci swojej żony, a jak Cię rozpaliłem to przepraszam.- po tych słowach odszedł. No myślałam, że go jebnę, o ile jeszcze będę żyła. Nikt się dotąd mną nie zainteresował, nawet Zayn. Leżąc tak nie czułam, że jest ze mną coś nie tak, ale tylko jak wstałam od razu zakręciło mi się w głowie. Odwróciłam się w stronę łóżka i zobaczyłam dużą plamę krwi. Po tym jeszcze bardziej mi się niedobrze zrobiło. O marnych siłach zeszłam na dół. Nie wiem, jak podreptałam do końca schodów, ale mi się udało. Muszę wyjść na świeże powietrze, ale dobrze wiedziałam, że to mi nie pomoże. Ja po prostu umieram. Ktoś za mną zawołał, ale już nie wiedziałam kogo słyszę. Czy jestem tu na Ziemi, czy już gdzie indziej....
* Zayn POV * 
Musiałem wyjść. Wkurwiło mnie jak powiedziała, że nie jestem prawdziwym mężczyzną!! Ja nie jestem?!! To jakiś żart??!! Ale pokazałem jej gdzie raki zimują. Jej wyraz twarzy był bezcenny. Widziałem jak jej dobrze. Wiedziałem, że zaraz dojdzie, ale nie pozwoliłem na to. Jeszcze będzie błagać o to, abym się z nią kochał. Nie pozwolę robić z siebie durnia. Ale nie moge jej tak zostawić, bo pewnie jest bez sił przez tą ranę. Wyszedłem ze swojego gabinetu prosto do pokoju, gdzie zostawiłem Lili. Wszedłem do pomieszczenia, ale jej nie było. Zobaczyłem za to wielką plamę krwi.
- Lili??!!- wchodziłem gdzie się dało. Do garderoby, do łazienki- nic!!!! - Lilika!!!!!!!!! Lilianno gdzie jesteś!!!!??? Lilka!!!!- nigdzie jej nie było. Byłem trochę wkurwiony na nią, że pewnie próbuje uciec o ile już tego nie zrobiła. Ale z drugiej strony martwiłem się jak cholera. Przecież ona jest ranna. A jak jej się coś stało. Szybko wyszedłem z pokoju i pobiegłem w kierunku drzwi wyjściowych. Od razu ją zobaczyłem.
- Lilka kochanie!!!- i widziałem jak upada. Cholera jasna. Tylko nie to.- Lilka śliczności moje!!!! Obudź się!!!!- sprawdziłem jej puls, ale był ledwo wyczuwalny...- Kurwa!! Lilka kochanie nie rób mi tego!!! Proszę Cię zostań ze mną!!!! Nie umieraj!!! Kocham Cię słyszysz???!!!! Kocham Cię!!! Lila!!!- szybko zadzwoniłem po mojego osobistego lekarza.
- Greg??!! Kurwa szybko przyjeżdżaj!!! Moja żona... moja Lilka...nie wyczuwam pulsu... No kurwa jest... ale bardzo słaby.. Proszę przyjedź jak najszybciej!!!
- Spokojnie Zayn!!! Już jadę. Będę najszybciej jak się da...!!!
I się rozłączyłem. Jeżeli moja Lilka umrze nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy!!!
- Lilka!! Proszę wytrzymaj... Jesteś silna... Wierzę w Ciebie.!!! Kocham Cię mój Aniele, ale proszę żyj dla mnie...!!!- proszę... i wtedy pierwszy raz popłynęły z moich oczu łzy bólu i cierpienia. Nic się już dla mnie nie liczyło. Kompletnie nic.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Chapter Twenty- One

* Liliana POV *
Po cztero-godzinnej jeździe samochodem w końcu byłam w swoim domu. Wygramoliłam się z niego, zamykając go. Kierowałam się w stronę mieszkania. Od kluczyłam go. Widziałam tylko jak plamię sobie całą podłogę moją krwią, ale nic mnie to nie obchodziło. Jak już miałam umrzeć to w wannie, bo to mi teraz było potrzebne. Widziałam coraz słabiej. Moje oczy robiły się coraz cięższe. I nagle usłyszałam huk. Odwróciłam się w stronę drzwi wejściowych i zobaczyłam kilku facetów. Dwóch z nich kojarzyłam. Był to Liam i Naill. Nawet nie zdążyłam uciec, a już mnie złapali. Szarpałam się, kopałam, krzyczałam, a później już nie czułam nic poza bólem w ręce i pulsowanie głowy.
* Zayn POV *
Wszedłem do domu, a potem skierowałem się do garażu, gdzie byla cała siedziba przeróżnych pokoi tortur. Wiem. Pewnie macie mnie za masochistę, ale nic na to nie poradzę. U nas sa takie zasady, żeby męczyć swoje ofiary, żeby coś powiedzieli. A tylko ból na swojej skórze potrafi rozwinąć język. Wszedłem do garażu. Na mnie już czekali Liam, Naill i spółka. Nawet Louis. Pewnie z danymi tej dziewczyny. Boże jak ja jestem ciekawy kto to. Na pewno ją znam. Jestem tego na 100 % pewny. 
- Hej Zayn.
- Siemano. To co macie dla mnie?? Kto to jest do jasnej cholery. Co za dziwka próbowała zniweczyć mój zajebisty plan??
- Tu masz akta o tej całej dziewczynie. Jest na prawdę gorąca. Ale zanim sprawdzisz wszystko o niej, lepiej ją zobacz na żywo. Na prawdę trudno ją było znaleźć, jak i otrzymać jakiekolwiek dane na jej temat. 
- Jest tam, gdzie zawsze są takie osoby??
- Tak jest. 
Szedłem w tym kierunku. wyciągnąłem klucze do pokoju, aby je otworzyć. Wszedłem do środka i zobaczyłem blondynkę, która była cała we krwi. Nie widziałem jej twarzy, bo spała. Ciekawe, co jej zrobili. Mówiłem, że mieli jej nie dotykać. 
- Ej. Wstawaj!! No już!!!- szturchałem ją, ale nic. Przykucnąłem do niej i podniosłem jej głowę za włosy i chciałem ją uderzyć, aby się obudziła, ale jak zobaczyłem kto to jest momentalnie coś się w mnie zagotowało. 
- Lilianna??!!!- od razu się obudziła. Przestraszona i cała blada, resztkami sił przysunęła się bliżej ściany. Złapała się za głowę i syknęła z bólu.- Co to kurwa ma znaczyć??!!! Ty jesteś przeciwko mnie do jasnej cholery??!! Co Ty sobie myślałaś??!! Nie wierzę, że to zrobiłaś??!! Kurwa!!! Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś??!! Kurwa odpowiedz!!!- krzyczałem jak popierdolony. Ale nie byłem w stanie nic zrobić z tym w jakim byłem szoku. To Lilianna maczała palce w ostrzeżeniu tej Japonki!! Pierdole!!! Przecież to jest jakiś obłęd!!! I co ja mam z nią zrobić!! Będę musiał dać jej nauczkę i dowiedzieć się, gdzie jest Roxita. Przecież to się w głowie nie mieści!!! Kurwa ma tupet!! Ale ja już jej dam nauczkę. Tak ją wybzykam, że nie będzie mogła ustać na własne nogi!!! Sama tego chciała. Doigrała się. To, że jest moją żoną nie znaczy, że może wpierdalać się w nie swoje sprawy i na dodatek rozpierdalać moje plany!!
- Czekaj tu. Nigdzie się nie ruszaj. Zaraz sobie pogadamy!!! Oj przegięłaś kochanie!!!- i wyszedłem. Nie wie czy bardziej byłem wkurwiony na nią, że po raz drugi chce mi pokrzyżować plany czy na tą bandę kretynów, że tak ją urządzili.
- Odpowiadać mi natychmiast kto ja do jasnej cholery postrzelił??!!!!- wydarłem się tak głośno, że aż siebie się zadziwiłem, a to rzadkość
- Nikt teraz. To musiała być rana od mojego postrzału jak wtedy uciekała przez okno.- kurwa racja. Mówił, że postrzelił i raczej nie pudłował. Jasna cholera. Przecież ona jest ledwo żywa.
- Nikt ma jej nie tknąć czy to jasne??!!
- Tak, ale jak już Ci się znudzi, to z chęcią mogę się nią zająć. Normalnie będzie jęczeć z rozkoszy.
- NAill.. Nawet o tym nie myśl!!! Tylko ją ktoś tknie, a obiecuję, że zabiję każdego kto ją ruszy własnymi rękoma.
- Dlaczego szef tak ją broni. Przecież to jest zwykła suka??!!!
- Za tą sukę to jeszcze oberwiesz. Bo to jest moja żona!!! I to ja się nią zajmę należycie. I powtarzam niech ktoś ją tknie, a pożałuje!!!- wyszedłem, a ich miny były bezcenne.
* Lilianna POV *
- Czekaj tu. Nigdzie się nie ruszaj. Zaraz sobie pogadamy!!! Oj przegięłaś kochanie!!!- i wyszedł. On jest jakiś tępy?!! Jak mam się stąd ruszyć, jak jestem przypięta do jakiś łańcuchów!!! Kurwa tak wyjdę. Poczekaj tylko to przegryzę zębami i będziesz musiał mnie szukać!!!! Krety!!! Tylko tak swoją drogą ciekawe co on chce ze mną zrobić. Ale długo się nade mną nie będzie znęcał, bo już nie mam sił. Czuję, że to już koniec. Za dużo krwi straciłam, żeby myśleć, że jeszcze zobaczę kogokolwiek. Już usypiałam, kiedy to Zayn wlazł do środka. No to zaczynamy PARTY HARD!!! Ja pierdole. Ja dziękuję za taka imprezę. 
- No to co masz na swoje usprawiedliwienie?? 
- Nic co by Cię usatysfakcjonowało idioto!!!- nie mogłem wytrzymać, bo byłem tak na nią wkurwiony, że jej przyłożyłem. 
- Trochę grzeczniej następnym razem!!! Nie będę tego tolerował, bo ja jestem Zayn Malik!!! A Ty jesteś moją żoną i życzę sobie żebyś miała do mnie trochę szacunku, bo inaczej możesz być biedna!!!- podszedłem do niej i odpiąłem jej łańcuchy. Wziąłem ją na ręce, bo wiedziałem, że ledwo co oddycha ze zmęczenia. Ciekaw jestem ile krwi straciła?? Mam nadzieję, że nie dużo, bo nie chcę żeby umarła. 
- Możesz mnie postawić??!! Nie jestem łamagą i nie potrzebuję służących. No chyba, że się przekwalifikowałeś??- o nie tego było już za dużo.
- Przegięłaś młoda damo!!! Ostrzegałem Cię!!! Jednak nie posłuchałaś!! Poczekaj chwilę.- wszedłem do swojego domu, a następnie skierowałem się ku mojemu pokoju. Otworzyłem drzwi, które po chwili zamknąłem na klucz. Lilkę rzuciłem na łóżko. Byłem tak wkurwiony, tak napalony, że nie potrafię inaczej.
- Teraz się zabawimy i od razu odzyskasz siły!!!- i nic więcej nie mówiąc rzuciłem się na nią. Ciekawe czy dalej będzie pyskować. Na prawdę będę musiał utemperować ją, jak i jej jęzor. No to zabawę czas zacząć!!! 
* Lilianna POV *
Wiedziałam, że wkurwiłam Zayn'a po całości, ale i tak mnie nie zmieni. Nawet jakby tego bardzo chciał. Zawsze będę mu pyskować, nawet jakby miał mnie zabić. Taka już jestem. Taka się wychowałam i nikt tego nie zmieni. Nikt!!! A tym bardziej on!!! Nie ma bata. Chce mnie zgwałcić!!! To proszę bardzo!!! Ale to on będzie zwykłym chujem!!!
- No proszę zgwałć mnie!! No proszę, ale to Ty będziesz zwykłą ofiarą. Bo kto normalny gwałci swoją żonę??!! Co nie potrafisz mnie rozgrzać jak prawdziwy mężczyzna??!! A może nim wcale nie jesteś co??!! Na to wygląda, że ja jestem bardziej męska od Ciebie frajerze!!!
- Zamknij się!!! Bo zaraz pokażę, gdzie Twoje miejsce!!! Przesadzasz i to grubo!!! 
- A co nie mówię prawdy??!! Może jesteś prawdziwym mężczyzną?? Jak na razie mi tego nie pokazałeś!!! Lubię trochę agresywnych facetów, którzy rozpalają dziewczynę nie wysilając się zbytnio. A Ty tego nie potrafisz!! Jesteś zwykłą ciamajdą!!!
- Chcesz kurwa prawdziwego mężczyznę??!! To go dostaniesz!!!- i jak zwykle przekroczyłam granice cierpliwości pana Malika. Ale przecież od tego jestem no nie?? Ale tego co on dla mnie szykował to się tego nie spodziewałam!!!

środa, 12 listopada 2014

Chapter Twenty

* Liliana POV *
Byłam w szoku. To nie może być prawda. Ta Japonka jest, była chuj wie, jak ja mam teraz ją nazwać moją przyjaciółką. To jest Roxy. Nie mogłam w to uwierzyć. Ona zyje. Do jasnej cholery przez tyle lat nie dawała znaku życia. Jej rodzice byli zrozpaczeni. Ja się załamałam, bo straciłam w swoim życiu kogoś ważnego. Muszę ją o wszystko wypytać, ale to dopiero w samochodzie, bo tutaj nie jesteśmy bezpieczne.
- Roxy. Chodźmy już stąd, bo oni zaraz mogą przyjechać, a wtedy nie będzie ciekawie z Tobą, jak i ze mną.- już nie dawałam rady dłużej mówić. Coraz bardziej czułam, że umieram. Za dużo krwi straciłam. 
- Dobrze, ale źle coś wyglądasz. Może ja poprowadzę??- zapytałam Roxy i byłam za to wdzięczna, więc potaknęłam głową na znak zgody. Pewnie myślicie jak ona nie skapnęła się, że jestem ranna? Bo u niej jest ciemno. Nie kazałam jej zapalać światła przez to, że łatwiej będzie nam się ukryć przed Liamem i spółką. Roxan wyszła pierwsza, a później ja. Zakrywałam ranę jak najdłużej było to możliwe, ale w końcu się pokapowała. Przecież nie jest aż taka głupia no nie??
- Liki??!! Co Ci się stało w ramię!!?? Boże ile Ty krwi straciłaś!!! W dupie ze mną. Jedziemy do szpitala!!!- ona zawsze do mnie mówiła Lika. Nie wiem czemu?? Ale mi się to podobało. Dlaczego ona mi to zrobiła?? Przecież bym jej pomogła. Wraz z odejściem straciła mnie i nie wiem czy będę jej potrafiła wybaczyć.
- Nic mi nie jest. Bardziej cierpiałam po odejściu mojej przyjaciółki. To co teraz czuję to jest nic. Poza tym, że dowiedziałam sie, że moja Roxy żyje. Więc w dupie mam to, że krwawię. Teraz trzeba Cie odwieźć w bezpieczne miejsce.- nic już więcej nie mówiła, chociaż widziałam, że chce jeszcze coś dodać, ale chyba jej się przypomniało, że ze mną nigdy się nie dyskutuje, bo to nic nie da. Jestem za bardzo uparta. 
Jechałyśmy w ciszy, bo musiałam przyzwyczaić się do coraz to gorszego bólu, ale to nie znaczy, że jej to wszystko odpuściłam. Musi mi wszystko wyjaśnić.
- Dlaczego mnie opuściłaś? Dlaczego opuściłaś swoich rodziców, którzy tak bardzo Cię kochali?? No powiedx mi, bo ja tego wszystkiego nie rozumiem??
- Liki... musiałam to zrobić, bo pewny gang sie na mnie uwziął i powiedział, że jeśli nie zostawię swoich rodziców i nie wejdę do ich gangu zabiją Ciebie. A ja nie mogłam do tego dopuścić. Nie mogłam. Dlatego nic nie powiedziałam i kazałam ludziom powiedzieć, że prawdopodobnie nie żyję. Nie mogłam Ciebie narażać. Byłaś i jesteś dla mnie zbyt ważna w moim życiu. Jesteś dla mnie jak siostra. Pewnie mnie nienawidzisz, ale zawsze będę Cię traktowała jak swoja siostrę i to nigdy się nie zmieni. Wiedz tylko, że to wszystko zrobiła tylko i wyłącznie dla Ciebie. Nie chciałam żeby Cię ktoś skrzywdził. Too jest gang oni mają wszędzie swoich ludzi i każdy mógł Ci zrobić coś złego. Nigdy bym na to nie pozwoliła. I peewnie na moim miejscu to samo byś zrobiła dla mnie. Czyż nie prawda??- patrzyłąm na nią, słuchałam tego wszystkiego co miała do powiedzenia. A ja się zastanawiałam czy na prawdę bym zrobiła to co ona żeby ją chronić?? Nie ma nad czym główkować, bo to jest chyba oczywista sprawa, że to samo bym zrobiła dla niej. Dlatego już chyba do niej nie mam pretensji, ale wolę ją przytrzymać i tak łatwo jej nie wybaczać.
- Tak masz rację. Bez zastanowienia, bym uczyniła to samo. Dlatego nic do Ciebie nie mam, ale nie wiem czy Ci wybaczę, że przez tyle lat nie dawałaś znaku życia. 
- Wiem. I rozumiem Cię. Ty pewnie byś mnie zawiadomiła, ale ja się bałam. Bałam się jak cholera. Na prawdę Cię przepraszam.- ma szczęście, że ja mam nosa do ludzi i wyczuwam od nich fałsz. Ale ona mówiła to wszystko szczerze. 
- Dobra już dobrze. Wybaczam Ci, ale teraz masz się odzywać. Czy to jasne?!!
- Tak oczywiście. Nareszcie odzyskałam cząstkę siebie. Tak bardzo mi Ciebie brakowało.
- Mnie Ciebie również. Tu masz mój numer i dzwoń w każdej możliwej sytuacji.
- dobrze. Będę dzwonić.
- Ale mam jeszcze jedno pytanie. W jakim Ty gangu byłaś i dlaczego ten gang Zayn'a Cię ściga??
- Skąd wiesz, że to Zayn jest w tym gangu??
- To długa historia. Może kiedyś Ci opowiem, ale wiedz, że mi się tak za bardzo nic nie stanie, jeżeli wpadnę w ręcę Zayn'a. Możesz być o to spokojna.- chyba sama w to nie wierzę. No, ale musiałam coś powiedzieć żeby się tak bardzo nie martwiła.
- No dobrze. Wierzę. Może nie w to, co mi teraz powiedziałaś, że nic Ci nie grozi. Ale wierzę, że dasz sobie radę. 
- Tak masz racje. Ja sobie poradzę. To ja z tym moim pytaniem?
- To był gang Blood&Body. Oni byli najbardziej niebezpieczni i najbardziej okrutni. Rozprawiali się ze swoimi wrogami bardzo szybko. Może jaśniej. Torturowali tych ludzi, rozcinając im ciało i umierali w katuszach. Aż pewnego dnia wkroczył nowy gang Fast&Furious, czyli gang Zayn'a, wcześniej Harrego. Teraz co ja mam do tych gangów. Opuszczając Ciebie i rodziców wstąpiłam do gangu Blood&Body będąc już w gangu Fast&Furious. Można tak powiedzieć, e ydradyiam gang  Zayn'a, ale ja nie miałam wyjścia. Dlatego mnie ścigają, bo myślą, że jestem zdrajczynią iwszystko im wykapowałam. Zabili cały gang Blood&Body. A na szczycie byli i chyba będą Fast&Furious. Każdy się ich boi. I jak ktoś z nimi zadrze to powinien się bać i najlepiej jak sam się zabije. I to cała opowieść tego całego gówna.- byłam w szoku. Starała się mnie chronić, a sama mogła zginąć. 
- A ta druga Japonka?? Wtedy co zabił ją Harry trzy lata temu??
- Lexi?? Była ze mną. Dlatego Harry ją zabił. Wracałyśmy z imprezy. Jej tam nie powinno być. Gdyby nie byłaby ze mną, to do dzisiaj by żyła. Ale Harry ma za swoje, że go ukantrupili. Zasłużył na to. Ale tak swoją drogą nigdy nie dowiedziałam się kto go zabił.- na to wspomnienie nie było mi do śmeichu, ale zaczęłam się śmiać. Może to przez moją ranę?? Nie wiem, ale już czuję, że mi odbija. 
- Powiedziałam coś śmiesznego?
- Nie. Ale dzisiaj dowiesz się prawdy o zabójcy Harrego. I daję sobie głowę uciąć, że się tego niespodziewałaś.
- Zayn?? Zayn go zabił??- dlaczego ona powiedziała Zayn??
- Dlaczego Zayn miałby to zrobić i dlaczego byłoby to takie dziwne??
- Bo już raz stracił przyjaciela i nie wyobraziłam sobie, że mógłby to być Zayn. 
- Aha. Nie to nie on. 
- Nie?? To może i dobrze. To kto to w końcu zrobił?? Boże, ale jestem ciekawa!!! No mów!!!
- Jaaaaaa!!!! Yupi!!!!
- Że co kurwa proszę??!!! Że Ty??!! Miałaś rację, nigdy bym nie zgadła i kolejny raz masz rację, że nigdy bym się tego niespodziewała. Ale kiedy to zrobiłaś??
- Wtedy jak Cię uratowałam. Za mocno kamieniem go jebłam. Wtedy Zayn też oberwał, ale mniej i od tamtej pory nie dawał mi spokoju.
- Aha. Chybaże tak. Czyli bardziej to był wypadek.
- Tak dokładnie. Nigdy bym nie zabiła człowieka. Dobra zatrzymaj się tutaj. Tu będziesz bezpieczna, ale wrazie wu dzwoń, pisz. Cokolwiek by się nie działo. Tu masz kluczyki i powodzenia. A ja jakos się postaram się Ciebie uratować. Tym razem nie pozwolę Ci umrzeć na prawdę. 
- Dziękuję, ale już mój los jest w grze. W grze o śmierć i nie uda Ci się tego zmienić.- i wyszła. Tylko jedno mnie ciekawiło, dlaczego powiedziała, że Zayn już stracił swojego przyjaciela?? Pewnie chodziło o Colungę. Ale to on stracił przyjaciela. Nic z tego nie rozumiem. Odpalłam silnik i o chujowych siłach jechałam w drogę powrotną. Zależy w jaką powrotną. 
* Zayn POV *
Z cztery godziny temu Liam dzwonił, że wysłał swoich ludzi na znalezienie ich, ale powiedzieli, że to będzie trudniejsze niż myślieli, bo nie mają żadnego tropu. Tak jak się spodziewałem. Jest już 10 a.m., a ja nie mam żadnych informacji. Dzwoniłem do Lili, ale nie odbierała. Zaczynałem się martwić. Nie będę tak siedział. Muszę do niej pojechać. Może coś się jej stało?? Wziąłem kluczyki od mojego Jaguara i wyszedłem z mojego biura, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
Jechałem w miarę wolno, bo 180km/h, ale nie chciałem jechać nie przepisowo xD Zaparkowałem, gdzie było miejsce i szybko pobiegłem do jej meszkania. Drzwi były otwarte, pełno krwi. Nie wiedziałem o co chodzi. Zaczynałem się denerwować nie na żarty.
- Lili!!!!! Lili!!!! Jesteś tu!!!! Lili kurwa mać odezwij się!!!! Lilianno!!!! Liki kochanie!!!!- niech to jasny szlag weźmie. nigdzie jej nie było, a ja odchodziłem od zmysłów. Gdzie jesteś moje słońce??!!  
Nagle zadzwonił telefon, a Lilki nigdzie nie było. Późńiej komuś zlecę jej znalezienie. 
- Halo!! 
- Zayn?? Znaleźliśmy tą blondynę. Czeka na Ciebie. Ale ostra laska z niej. 
- Już??! To zaraz będę. Jak się z nią rozprawię to już nie będzie taka ostra. Tylko zimna i bez smaku. 
Rozłączełem się i czułem, że to będzie szybka jazda. Ale najpierw się z nią zabawię. Jak jest ładna to czemu mam nie skorzystać. Może dlatego pajacu, że masz żonę i nie wiesz gdzie ona jest do kurwy nędzy??!!! Kurwa racja. Dobrze, że jest jeszcze takie coś jak podświadomość. Więc się tylko z nią zabawię, ale w inny sposób. Już jadę kochana. Wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon w kierunku mojego mieszkania, a dokładnie do pokoju tortur. 

wtorek, 11 listopada 2014

Chapter Nineteen

*******************************************************************************************************************
Kompletnie mi to nie wyszło. Na pewno są jakieś błędy ortograficzne jak i składniowe, ale mam nadzieję, że da się to przeczytać. To zabierajcie się za czytanie, a ja zabieram się za kolejne rozdziały. :**** <3
*******************************************************************************************************************
* Liliana POV *
Jechałam drogą na skróty. Nie chciało mi się nawet tam jechać. No, ale Lilka dobre serce jest pojebana i naraża swoje dupsko dla jakiejś idiotki. Czemu muszę być taka dobra do jasnej cholery??!! A ten ból, który towarzyszy mi od samego początku od wyjazdu z tego beznadziejnego miejsca jest kurwa nie do zniesienia. Przecież zanim ja tam dotrę, to pewnie szybciej spowoduję wypadek i skończę w jakimś rynsztoku. Jechałam coraz to szybciej, bo już chciałam to mieć za sobą i już się tym nie zamartwiać i wtedy mogę umierać śmiercią powolną jak jasny chuj!!! Zatrzymałam się dokładnie pod podanym adresem. Zgasiłam silnik samochodu i wyszłam z auta o chwiejnych nogach. I to bardzo chwiejnych. Boże Lilka wytrzymaj!!! Dasz radę!!! Poznasz prawdę i normalnie High Life z aniołami albo chuj wie z kim. Zapukałam pod numerem 7 i czekałam na to aż mi ktoś otworzy. Ni chuja. Ale co się dziwić. Już raz im uciekła. Teraz pewnie się boi, że to znowu oni. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. Wiem, że widziałam ją trzy lata temu, ale kojarzę ją skądś, ale nie jestem pewna. Wtedy jakoś jej się nie przyglądałam, bo byłam w szoku, strachu. Ale teraz jak spojrzałam wtedy na jej zdjęcie w biurze Zayn'a kogoś mi przypomniała. Od razu mi się przypomniała moja przyjaciółka Roxanna. Była dla mnie jak siostra, ale pewnego dnia słuch o niej zaginął. Nikt nie wiedział co się z nią stało. Aż do teraz. Nawet jej rodzice pogodzili się z tym, że jej nie ma już  z nimi. Bardzo przeżyłam jej zaginięcie, a jeszcze bardziej popadłam w depresję, kiedy usłyszałam, że prawdopodobnie była winna jakimś gangsterom kupę kasy i ją zabili. Wtedy nie wiedziałam czy mówili prawdę czy to kolejna plota. Rox byłaby zadłużona jakimś frajerom kasę??!! Nigdy niczego jej nie brakowało. Zawsze miała to co chciała. Więc mi to nie pasowało. Z czasem dowiedziałam się, że brała narkotyki, a ja byłam jej najlepszą przyjaciółką i tego nie zauważyłam. Nie zauważyłam, że Roxi miała jakiekolwiek kłopoty. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Czułam się winna, że ją zaniedbałam, że to przeze mnie może nie żyć, że jej nie pomogłam, chociaż byłam blisko niej. Chciałam po prostu zasnąć i się już nie obudzić, bo zżerało mnie straszne poczucie winy. Zawiodłam moją Rox, a teraz nie ma jej przy mnie. Z moich rozmyślań tych niezbyt przyjemnych, wyrwało mnie otwieranie drzwi. W nich ukazała się ta sama Japonka, co trzy lata temu uratowałam jej tyłek i dzisiaj też mam jej zamiar uratować. Tylko jak Zayn się dowie, że to ja maczałam palce w tym, to kto mnie wtedy uratuje?? No właśnie NIKT!!!! I takie to jest sprawiedliwe!!
- Lili??!! Co Ty tu robisz?? Skąd wiedziałaś, że tu mieszkasz??
- Hej.. Przyszłam Cię ostrzec.- z tego wszystkiego nie domyśliłam się skąd zna moje imię?? WTF??!!!
- Aha okey. Wejdź.- weszłam do środka, a Japonka zamknęła drzwi. Od razu wyleciałam z pytaniem, które mnie bardzo nurtuje.
- Skąd znasz moje imię??!! Nie przestawiałam się Tobie trzy lata temu, bo nie chciałam mieć z Tobą nic wspólnego. Więc odpowiesz na to pytanie?? 
- Tak. Odpowiem Ci... Jestem....
* Zayn POV *
Przeszukałem kurwa wszystkie akta blondynek, które mogły tutaj być. Ale żadna nie pasuje do opisu. Wypytywałem jeszcze Liam'a czy była stara młoda. Jak była ubrana. Odpowiedział, że nie była stara, aż nazbyt młoda, a ubrana była jak na co dzień. Żadnego kuszącego stroju ani nic w stylu włamywacza. I właśnie to mnie wkurwiało, bo wszystkie blondynki, które znam są po 30 i wszystkie mają proste włosy albo ubierają się jak kurwy Do jasnej cholery kto to był??!! Muszę się jakoś dowiedzieć. Tylko nie za bardzo wiem jak, bo nawet nie mam tu kamery, bo właśnie teraz musiała się popsuć. Niech to szlag jasny weźmie!!!!! I żeby do tego było mało zadzwonił mój telefon.
- Halo!!!- wrzasnąłem do komórki. 
- Zayn mamy malutki problem.  Nie ma w domu Japonki. Ktoś musiał ją ostrzec, że dzisiaj będziemy. Zdaję mi się, że to ta blondynka maczała tu lace. 
- Kurwa!!! Przecież to jest kurwa jakiś kabaret!! Znajdźcie je i sprowadźcie do mnie i to już. Ne wiem jak to zrobicie, ale macie wtyki i je wykorzystajcie. Ja też kogoś wam przyślę. One mają się u mnie znaleźć żywe. Czy to jest jasne Liam??
- Tak Zayn. Jak najbardziej. Postaramy się jak najszybciej je zlokalizować.
- I tak trzymać!!! Jakby co to jesteśmy pod telefonem, w razie jakichkolwiek komplikacji.
- Okey. To do usłyszenia Zayn.
I się rozłączyłem. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się kto był u mnie w biurze i co ma wspólnego z Japonką. Tylko jak?? Ale najpierw muszę zadzwonić do Louisa. On jest ekspertem w znajdywaniu ludzi. 
- Halo??
- Louis??
- Zayn?? Kupę lat!!! Co tam u Ciebie słychać brachu??
- Mnie też miło Cię słyszeć. W moim życiu prywatnym jak najbardziej extra, ale w życiu gangu się trochę pokomplikowało i potrzebuję Twojej pomocy. 
- UUUuuu to nie dobrze. Stary na mnie zawsze możesz liczyć. O co chodzi??
- Nie dawno włamała się do mnie pewna blondynka. Liam ją widział, ale nigdzie nie mogę jej znaleźć, bo nie pasuje do opisu Liam'a. Nawet mu je pokazywałem, ale to żadna z tych, które znam. Czy mógłbyś się tym zająć??
- Zayn jak najbardziej. Przecież wiesz jak ja kocham swoją robotę i każdą osobę znajdę. Nawet jeżeli jej na oczy nie widziałem. Wystarczy opis tej dziewczyny i ją namaluję jeżeli nie będzie jej w kartotekach. Tylko będziesz musiał mi przysłać Liam'a do mnie żeby to wszytko załatwić.
- Oki. Nie ma sprawy. Godzina czternasta pasuje??
- Jak najbardziej. To do usłyszenia Zayn.
- Okey. Do usłyszenia i dzięki za wszystko.
- Nie ma za co. Po to tu jestem żeby Ci pomagać.
- Jeszcze raz dzięki.
No to niedługo będę wiedział kto rozpierdala mój plan w drobny mak. Ale ja wtedy rozpierdolę tą osobę. Niech będzie pewna, że to dobrze się dla niej nie skończy.