poniedziałek, 8 grudnia 2014

Chapter Twenty- Six

No to mamy kolejny rozdział. Będzie w nim całkiem inny zwrot wydarzeń... Niektórzy pewnie będą się cieszyć... Nie będę Was więcej zanudzać, więc życzę miłego czytania Miśki ;**** <3 ( następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, bo z moją weną coś jest nie tak... zaczyna coś szwankować xD)
* Greg POV *
Siedziałem już w swoim gabinecie w szpitalu. Myślałem o moim przyjacielu Zaynie. Strasznie było mi przykro z tego powodu, że stracił nie tylko swoją żonę, ale także nienarodzone dziecko. Tak Zayn zboczył z drogi, bo wstąpił do gangu, ale miał swoje powody. Nie można go oceniać, no i co najważniejsze, że za taki krok stracił rodzinę, którą kochał ponad wszystko. Bóg kazał zapłacić mu za wysoką cenę. No, ale my nic nie możemy na to poradzić. Z tych rozmyślań wyrwał mnie krzyk Ellie. Ellie pracuje przy trupach tak krótko mówiąc.
- Greg!!!
- Co jest Ellie?? Czemu tak krzyczysz??
- Nie chcę Cię straszyć ani martwić, ale znikł jeden z trupów. Boże brzmię jak psychicznie chora dziewczyna, ale na prawdę nie ma jednej osoby w kostnicy!!!!
- Ale co Ty bredzisz??!! Jak nie ma trupa?? Przecież nie mógł nigdzie pójść, bo nie żyje na litość boską!! 
- Wiem kurwa, ale chyba wiem co mi ginie w moim miejscu pracy!!! 
- Dobrze. Ok. Wierzę Ci. Ale jak to możliwe?? Przecież byś zauważyła!! Poza tym one są szczelnie zamknięte i nikt nie wyjdzie.
- Nie do końca. Miałam właśnie się tym trupem zająć, ale zachciało mi się siku i go tam zostawiłam, a jak wróciłam to już go nie było.
- Nie mogę w to uwierzyć. To jest przecież jakiś obłęd!! Wiesz przynajmniej kim był ten trup??
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że to kobieta. Więc wiem tyle co nic.
- Oki. Pomyślę co możemy w tej sprawie zrobić, ale jak na razie się niczym nie martw. Weź idź już do domu, bo jeszcze mi zawału dostaniesz jak ten trup biega po sali.- i zacząłem się śmiać, bo już to sobie wyobraziłem, jak Ellie sra w gacie z przerażenia.
- Hahaha bardzo śmieszne jełopie. Zobaczymy czy będzie Ci do śmiechu jak ten trup wejdzie do Twojego gabinetu!! Idę do domu. Miłej pracy życzę. A i oby tu wlazła i żebyś Ty się zesrał w gacie!!- i trzasnęła drzwiami. Co za kobieta. Tylko dwa pytania mi się nasuwają: Kim był ten nieboszczyk i co się z tym ciałem stało?? Trzeba się tego dowiedzieć, jak najszybciej, bo to jest na prawdę dziwne.
* Kate POV *
Ocknęłam się w środku nocy. Głowa mnie strasznie bolała, ale to było nic w porównaniu z moimi żebrami. Widocznie mocno jebłam w nie, jak mdlałam. Tylko zaraz zaraz. Co aj robię w łóżku, skoro byłam na ziemi w holu?? Co tu jest grane?? Nagle do mojej sypialni wchodzi Juan. Co on tu robi?? Moje oczy zrobiły się tak duże jak spodki, nie mogąc nic powiedzieć.
- To Ty coś zrobiłeś Lilce? Pytam się!! Co ej zrobiłeś?? Było z nią wszystko dobrze, a teraz nagle ona nie żyje!! Co jej robiłeś kanalio?? - rzuciłam się na niego z pięściami. Nie wiedziałam co robić. To za bardzo mnie przerastało. 
- Uspokój się do jasnej cholery!! Nic jej nie zrobiłem okej?? Ale jak  nie żyje to może i lepiej, bo jakbym musiał ją dostarczyć to by pewnie skończyła jeszcze gorzej. Przynajmniej nie będzie cierpieć, a ja nie będę miał jej na sumieniu.
- Czy Ty siebie słyszysz kretynie??!! Czy Ty wiesz co TY mówisz?!? Ty jesteś chory!! Jak ja mogłam za Ciebie wyjść za mąż, to ja tego chyba nigdy nie pojmę. Wyczułam Cię na początku, ale udało Ci się mnie omamić, ale już nie będę taka głupia, mimo tego, że dalej Cię kocham. Muszę zabić tę miłość do Ciebie, bo inaczej źle się to skończy. 
- Hahah mnie się nie d anie kochać moja Kati. I mogę Ci to zaraz udowodnić.- nagle zaczął się do mnie przybliżać, a ja nie wiedziałam nagle co zrobić. Pragnęłam go jak nikogo innego na świecie, ale też nienawidziłam go całym sercem. I co ja mam w tym wypadku zrobić?? Ma wygrać rozum czy serce?? Bo ja na razie serce wygrywa, a mnie się to jak  najbardziej nie podoba. 
* Zayn POV *
Dalej sądzę, że za dużo wypiłem, bo to nie może być prawda. Lilka tu jest??!! Przecież to jest jakiś obłęd. To niemożliwe. Toć ona nie żyje!! A teraz co?? Stoi tu przede mną. Nie ja mam coś porobione z głową. Kurwa ziomuś nie wiem co Ty tajken, ale jesteś bardzo mocno psychiczny!!
 Bardzo dziękuję. Nie ma to jak moja podświadomość. Tylko kurcze nic nie brałem, tylko się najebałem. A to jest widoczna różnica. 
- Co Ty tu robisz?? Jak Ty się tu znalazłaś??? Boże ja śnie, albo coś ze mną bez kitu nie tak. 
- Nie nic Ci nie jest. Ja żyję kochanie. Żyję!! Nie wiem jak to się stało, ale żyję i już zawsze będę z Tobą jeżeli tylko będziesz tego chciał. Będę z Tobą już na zawsze. Tylko wstań i mnie przytul, bo ja na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Nic nie wiem i chcę się tylko upewnić, że do Ciebie wróciłam, bo bardzo tego pragnęłam.- po tych słowach rzuciłem się na nią. Zamknąłem ją w moich ramionach i pocałowałem ją tak mocno, że aż zabrakło nam tchu. Boże tak bardzo ją kocham, że już więcej nie pozwolę jej skrzywdzić. Będę ją chronił do końca swoich dni. Nawet przed sobą jeżeli będzie to konieczne. 

czwartek, 4 grudnia 2014

Chapter Twenty-Five

*************************************************************************************************************************
Hej.. Przyszłam z kolejnym rozdziałem... Ale to co z tego wyszło to wolę nie komentować... W cholerę jasną... Nie wiem co się stało, ale nie jestem z tego zadowolona... Nie tak miał wyglądać ten rozdział, ale już nie chce mi się go zmieniać, bo w końcu nic nie dodam, a już i tak długo czekaliście na niego... Następnym razem się postaram i będzie o niebo lepszy.... to zapraszam do czytania i jeszcze raz przepraszam za taki długi okres nieobecności.... Ale jak widzicie już jestem :* <3
*************************************************************************************************************************
* Zayn POV *
Nie chciałem wychodzić z tego pierdolonego pokoju bez mojej Lilki. Zwłaszcza, że Greg mi powiedział, że była w ciąży. Nie dość, że straciłem moją ukochaną, to jeszcze moje dziecko, które tak bardzo pragnąłem z nią mieć. Greg oczywiście wygonił mnie z pokoju, a teraz siedzę w gabinecie i chleje. To jest teraz dla mnie jedyne wyjście, żeby chociaż przez chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Nie myśleć o tym, co się tak na prawdę stało. Że Bóg teraz się na mnie mści i zabrał do siebie mój najdroższy skarb, szczerze mówiąc dwa skarby. Tak o w jednej chwili straciłem cały sens mojego gównianego życia, które przy Lilce było coś warte. Straciłem ją bezpowrotnie wraz z małą istotką, która była cząstką mnie i mojej Lilki. Kurwa!! To tak bardzo boli. Miałem w planie się z nią ożenić po to, aby zemścić się na niej, za to, że zabiła mi mojego przyjaciela. a co z tego wyszło?? To, że zakochałem się w niej po uszy, a kiedy mi uciekła z naszego wesela, to coś się we mnie zagotowało i zdałem sobie sprawę z tego, że kocham ja nad życie i właśnie wtedy pozwoliłem jej odejść, że jej nie zatrzymałem, że nie dałem jej powodu do tego, że coś do niej czuję, a nie tylko chęć zemsty. Powinienem jej pokazać, że znaczy dla mnie wiele i nie potrafię się na niej wyżyć, mścić lub Bóg wie, co jeszcze jej zrobić. Powinna się czuć przy mnie kochana, doceniona. A teraz wszystko poszło w pizdu. Jestem skończonym kretynem, który od dziecka zawsze wszystko źle robił. Zawiadomiłem oczywiście Kate i nie mam pojęcia, co się stało, bo usłyszałem szloch i jakby jej telefon się roztrzaskał o podłogę. Nic już więcej z jej strony nie słyszałem. Wpatrzony w ścianę na przeciwko, rzuciłem tumblerem z whisky żeby jakoś się wyżyć. Ale tak jak myślałem, nic to nie dało. Czułem się tak samo jak wcześniej albo i jeszcze gorzej. Wstałem z miejsca i podszedłem do tej ściany, ale z dala od szkła i mokrego miejsca. Zsunąłem się po niej w dół i zacząłem ryczeć, jak  małe dziecko. Bóg wszystko mi odebrał. Odebrał moje życie i cały sens życia. Już nie mam po, co żyć. Nie wiem, ile tak siedziałem. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi.
- Greg... Wyjdź stąd!! Chcę zostać sam. Zrozum to proszę!!
- No ok. Ale, o ile wiem nie nazywam się Greg. 
- Co Ty tu robisz??!!- skąd ona się tu wzięła??! Rany boskie!! To jakiś pierdolony żart, bo dla mnie on wcale nie jest smieszny. Nic, a nic kurwa. 
* Kate POV *
Robiłam porządki w domu, bo miałam złe przeczucia i musiałam się czymś zająć. Nie minęło pół godziny, kiedy to zadzwoniła moja komórka. Szybko do niej podbiegłam, bo leżała na komodzie i nie patrząc na to, kto dzwoni odebrałam bez zastanowienia.
- Halo?
- Kate? Tu Zayn. Mam dla Ciebie niezbyt dobra wiadomość, a wręcz bardzo złą.-  bez chwili zastanowienia wypaliłam.
- Co z Juanem?!! Nic mu nie zrobiliście prawda?? Może jest draniem, ale pamiętaj, że dalej go kocham i nie chcę żeby coś mu się stało. Słyszysz?? Zayn powiedz to!! Ja wiem, że namieszał, ale nie zasłużył na takie traktowanie. To...
- Kate!! Uspokój się i mnie wysłuchaj. Tu nie chodzi o Juan'a. Jeszcze go nie znaleźliśmy. Nie wiem jeszcze, gdzie on może być, gdzie się ukrył. Nic nie wiem na jego temat, ale niedługo pewnie się dowiem.
- To o co chodzi??
- O Lilę. Ona...- Zaynowi załamał się głos tak jakby miał się zaraz popłakać. Zaczynałam się martwić nie na żarty.
- No wyduś to z siebie Zayn..! Co z nią?? Pogorszyło się jej?? Ale będzie dobrze tak??- Cała się trzęsłam z nerwów. Ręce mi się pociły i czułam, że usłyszę najgorszą wiadomość swojego życia. Aż mi się słabo robiło.
-Nie Kate... Ona... Lilka nie żyje.- co?? Nie.. To jest jakiś obłęd. To jest niemożliwe. To nie może być prawda.
- Co?? Wiesz co?? Nie robi się tak głupich żartów Zayn!!Przestań się wygłupiać i powiedz, że tylko żartujesz, a Lilka żyje.. Powiedz mi to!!- nie mogłam wytrzymać. Ręce zaczęły mi się trząść. Za dużo emocji teraz we mnie siedzi. Miałam tylko nadzieję, że zaraz usłyszę od Zayn'a " Tak to żart... Przepraszam, że taki głupi, ale nie mogłem się powstrzymać!!" Ale się przeliczyłam.
- Nie... Nie żartuję, a bardzo bym chciał żeby to był żart. Żeby ktoś mi wykręcił tak głupi żart, bo przynajmniej Lilcia by żyła. Ale nikt mi go nie wykręcił. Ona umarła przy mnie. Słyszysz?! Przy mnie!!- zaczęłam płakać, a telefon wypadł mi z rąk i roztrzaskał się o podłogę. Moja Lili? Nie żyje?? Nawet się z nią nie pożegnałam. Boże!! Dlaczego mi ja odebrałeś?? Hmmm?? Dlaczego?? Nagle zrobiło mi się słabo. Pamiętam tylko czerń przed oczami i nic już więcej nie pamiętam. Zapewne zemdlałam, bo widziałam tylko ciemność, pustkę, taką jaką mam teraz w sercu. Straciłam nie tylko znajomą, koleżankę, przyjaciółkę. Straciłam siostrę, o której zawsze marzyłam. A teraz mi ja tak po prostu odebrano, której już mi nie zwrócą z powrotem żebym mogła jej powiedzieć jak bardzo ją kocham i traktuję ją jak własną siostrę. Czułam z nią nie oderwaną więź. Z nikim takiej więzi nie miałam. A teraz ją oderwano tak po prostu.