czwartek, 30 kwietnia 2015

Chapter Thirty-Two part II

- Zayn?? To ja Juan.- no i się zaczyna. 
- O kurwa prosze!! Kogo my tu mamy na linii!! Niech ja Cię tylko dorwę, a uwierz mi już więcej nie pochodzisz po tym świecie!!
- Dobra zanim powiesz mi jaką śmiercią zginę, najpierw mnie wysłuchaj, bo to na prawdę coś ważnego.
- Co może być ważniejszego niż Twoja śmierć Ty jebany złamasie??!!
- Lili.- no i trafiłem w sedno.
- Dobra chuju tym razem wygrałeś! Obiecuję Ci, że nic Ci się nie stanie, więc spotkajmy się jutro o 16 w moim gabinecie. Bo to nie jest rozmowa na telefon. Bynajmniej się domyślam, że tak jest.
- Dokładnie. Tylko chciałem na razie telefonicznie Cię o tym zawiadomić, bo jakbym przyjechał do Ciebie to na wstępie byś mi wjebał.
- No nawet tu się pierwszy raz z Tobą zgodzę. W, to jeszidzę, że nie jesteś taki głupi. I to mi się podoba, chociaż to nie zmienia faktu, że chce Ci wjebać, bo zasłużyłeś. 
- Wiem i nawet nie wiesz jak żałuję, że chciałem zaszkodzić Lili, jest dla mnie jak siostra, a zachowałem się jakby była moim wrogiem. 
- Jesteś pojebany i tyle w temacie. Ale dobrze, że wiesz, gdzie popełniłeś błąd. Jeżeli jest to szczere to masz jeszcze szansę na to, abym Ci wybaczył i może się zakumplować, ale to zależy tylko do Ciebie. 
- Oki. Wierz mi, to jest szczere. Dobra muszę kończyć. To do zobaczenia jutro o 16. Tylko mam nadzieję, że po mnie przyjedziesz, bo nie za bardzo wiem, gdzie jest Twoja siedziba. 
- No kurwa fakt. Dobra przyjadę po Ciebie. Więc trzym się i do jutra. 
I się rozłączyłem. Muszę mu o wszystkim opowiedzieć, zanim będzie za późno.
**************************************************************************************
No i mamy kolejną część ;) ale jak zwykle po długim czasie.... Jestem po prostu zajęta przeróżnymi rzeczami i tak jakoś wychodzi, że zaniedbuje mojego bloga... Wiem, że to nie w porządku, dlatego chce to zmienić i dodawać częściej rozdziały... Mam nadzieję, że rozumiecie i nie będziecie się na mnie gniewać... ;)))
**************************************************************************************